
Każdy maluszek zna bardzo dobrze ruchy bujania i kołysania już z okresu kiedy był jeszcze w brzuchu mamy. Nic więc dziwnego, że ten rodzaj bodźcowania jest dla nich szczególnie bliski. Nierzadko zdarza się, że mama słyszy od osób trzecich „nie noś, nie bujaj, nie kołysz, bo przyzwyczaisz”, myślę, że szczególnie słowa „nie noś”. Nic bardziej mylnego! W końcu nasz maluszek od poczęcia był noszony pod sercem matki i kołysanie czy bujanie są mu bardzo bliskie.
Bujanie, huśtanie czyli co?
Za te doznania odpowiada układ przedsionkowy, który znajduje się w uchu wewnętrznym. To ten sam układ, który odpowiada za równowagę oraz koordynację ruchową. Układ przedsionkowy również ma wpływ na napięcie posturalne, dlatego stymulowanie tego zmysłu będzie bardzo korzystne dla dziecka z obniżonym napięciem posturalnym. Zalet stymulacji tego układu jest mnóstwo. Dzięki kołysaniu, czy bujaniu wpieramy rozwój mowy i percepcji słuchowej. Ponadto stymulacja przedsionkowa ma zbawienny wpływ na emocje dziecka, uspokaja, daje poczucie bezpieczeństwa. Myślę, że wie o tym niejeden rodzic. Najczęściej w momencie silnego pobudzenia i płaczu dziecka rodzice instynktownie zaczynają kołysać dziecko, czy to na własnych rękach, w wózku czy kołysce. Korzyści płynące z kołysania dziecka można mnożyć. Kołysanie nie jest obojętne również dla rozwoju motorycznego, który przebiega sprawniej u dzieci, u których ten układ był stymulowany częściej. Oczywiście ważne by we wszystkim znaleźć umiar. Nadmierne stymulowanie może mieć odwrotny skutek. Ważne by obserwować dziecko i jego potrzeby. Bujanie nie jest i nie powinno być lekiem na całe zło.
Od kiedy zacząć bujanie i w jaki sposób?
Tak naprawdę, już od pierwszych chwil życia możemy kołysać maluszka i tak też robi wielu rodziców. Najczęściej kołyszemy maleństwo na swoich rękach. I nie ma w tym nic złego. Czasami jednak (szczególnie u bardziej wymagających bobasów) po pewnym czasie możemy zacząć odczuwać dolegliwości bólowe związane z długotrwałym trzymaniem na rękach kilkukilogramowego dzidziusia. Niektórzy rodzice decydują się na tzw. bujaczki. Osobiście nie jestem zwolenniczką takiej formy. Bynajmniej nie na dłuższą metę. Nie tylko dlatego, że dziecko ułożone w bujaczku znajduje się w wymuszonej (zgięciowej) pozycji i nie ma swobody ruchu. Nie jesteśmy w stanie tak ustawić bujaczka by dziecko było raz na brzuszku raz na pleckach. Jedyny wybór jaki mamy, to pozycja „półsiadu”. Sama nie chciałabym zbyt długo przebywać w takiej pozycji, a co dopiero niemowlę, które poznaje swoje ciało. Często niemowlęta ponieważ nie mają swobody ruchu, ustawiają się w bujaczku w asymetrycznej pozycji, co może przyczyniać się do powstawania asymetrii.
A co z młodszymi bobasami, czy noworodkami?
Jeśli niemowlę potrafi siedzieć, oczywistym wydaje się być zwykła huśtawka, w której posadzimy maluszka. Tutaj wybór mamy ogromny.
Jednak najlepiej sprawdzi się huśtawka duża, która umożliwi położenie dziecka w dowolnej pozycji- na pleckach, na brzuszku, czy w siadzie. Huśtawka, która będzie współgrać z ruchami ciała dziecka. Pytanie, czy taka huśtawka istnieje? Jak najbardziej tak i zamierzam przedstawić ją w kolejnym artykule. Śledźcie bloga, ponieważ oprócz ciekawych informacji mam dla Was miłą niespodziankę?