Obniżone napięcie mięśniowe u dziecka

Ostatnie lata mam wrażenie obrodziły w dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym. Kiedy rozmawiam z koleżankami czy kolegami, którzy już w zawodzie fizjoterapeuty pracują znacznie dłużej niż ja, odpowiadają, że kiedyś ich ręce nie były tak pełne pracy (mówimy o czasach ok. 20 lat wstecz).

Dla mnie ten temat jest szczególnie bliski, bo bezpośrednio dotyka mnie samej- tak właśnie! Mam obniżone napięcie mięśniowe, o czym wspomnę więcej w poniższym artykule.

Cóż…Zdecydowanie mam niższe napięcie mięśniowe niż moi rówieśnicy. Od kiedy pamiętam pokładałam się podczas prac stolikowych, w szkolnej ławce, a TV oglądałam zwinięta w chińskie „s”, co dziś objawia się postawą skoliotyczną (dla tych, którzy nie wiedzą- kręgosłup kolokwialnie mówiąc wykrzywia się w literkę „c”, a właściwie już w literkę „s”).

A teraz zanim doczytasz ten artykuł do końca. Usiądź wygodnie, zaktywizuj swoje mięśnie i postaraj się do końca artykułu wytrzymać w tej aktywnej pozycji. I nie poddawaj się! ?

Warto rozpocząć od bardzo krótkiego wstępu z zakresu neurofizjologii.

Napięcie mięśni, czyli tzw. tonus to zdolność mięśni do przeciwdziałania skurczem biernemu rozciąganiu. Wyróżniamy napięcie fazowe i posturalne.

Tonus mięśniowy zależy od funkcjonowania łuku odruchowego, reagującego na rozciąganie mięśnia, rdzenia kręgowego, modulujących i integracyjnych wpływów wyższych pięter ośrodkowego układu nerwowego (kory ruchowej i przedruchowej, jąder podkorowych, móżdżku, funkcji błędnika, tworu siatkowatego). Oczywiście nie bez znaczenia jest wydolność połączeń nerwowo-mięśniowych i stan włókien mięśniowych. Na napięcie i jego regulację mają także wpływ lepkość i sprężystość tkanki mięśniowej, ścięgien i powięzi.

No dobra, to by  było w bardzo dużym skrócie jeśli chodzi o podstawy teoretyczne. Wiem, że nie każdy to lubi.

Dzisiaj chcę Wam opisać problem obniżonego napięcia, bardzo przystępnie. Temat jest dość znany, ale nie jest prosty. Przede wszystkim nie jest oczywistym sama ocena napięcia mięśniowego, ponieważ nie jesteśmy w stanie jednoznacznie określić, kiedy napięcie mięśniowe należy uznać na bardzo obniżone, a kiedy nieznacznie- nie ma obiektywnych skal, nie ma norm- więc siłą rzeczy nie ma się do czego odnieść.

No dobrze, ale jakoś diagnoza jest stawiana. Na jakiej podstawie?

To co wysuwa się na pierwszy plan to widoczna wiotkość mięśni. I dotyczy to dzieci na każdym etapie rozwoju. Pewne objawy widzimy „gołym okiem”, często już w okresie noworodkowym. Najczęściej lekarz czy fizjoterapeuta wykonuje tzw. próbę trakcyjną, która polega na pociąganiu dziecka za rączki (przypominam, że to próba neurologiczna, nie ćwiczenie i nie należy jej wykonywać w domu!), a której niemowlę nie wykonuje poprawnie.

Niemowlęta z obniżonym napięciem mięśniowym często są dziećmi bardzo spokojnymi, niewymagającymi, wręcz ospałymi. To co często słyszy się od rodziców niemowląt z obniżonym napięciem: „jakbym dziecka nie miała, leży lub śpi”.

Oczywiście nie każde dziecko, które jest spokojne będzie miało obniżone napięcie mięśniowe i odwrotnie.

Generalnie dziecko z obniżonym napięciem mięśniowym, bez względu na to czy ma 3 miesiące, 4 czy 6 lat, ma małą motywację do działania, a mówiąc ściślej- do ruchu. I niech Was nie zmyli słowo ruch- bo to nie tylko pełzanie, czworakowania, czy brykanie, ale również mowa. Tak właśnie! Bo dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym również wykazują deficyty w tym obszarze.

Co jeszcze może nas niepokoić?

Pierwsze objawy przypadające na okres niemowlęcy zwykle dotyczą opóźnień w osiąganiu poszczególnych umiejętności ruchowych, takich jak obroty, pełzanie, czworakowanie. Zanim dojdzie do tego zwykle maluszek, którego napięcie jest obniżone protestuje w ułożeniu na brzuszku. Częstym objawem jest też asymetria ułożeniowa. (więcej o asymetrii przeczytasz? tutaj)

Wiele dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym siada w tzw. literkę „W”, czyli między piętami. Dzięki takiej pozycji płaszczyzna podparcia zwiększa się dając dziecku dużą stabilność, a tym samym sprawia, że dziecko nie musi się męczyć (a tego dziecko z obniżonym napięciem mięśniowym bardzo nie lubi).

Czy obniżone napięcie mięśniowe można wyćwiczyć, czy już tak będzie miał całe życie?

To chyba najczęstsze pytanie zadawane przez rodziców, których maluszek wykazuje cechy obniżone napięcia mięśniowego. Generalnie, my rodzimy się z pewnym podstawowym napięciem mięśniowym i to się nie zmienia na przestrzeni lat. To co możemy zrobić, to poprzez odpowiednie ćwiczenia, stymulację rozwoju wpłynąć na rozwój dziecka, kierując go na odpowiedni tor. Właśnie po to jest rehabilitacja.

Co jeśli dziecko z obniżonym napięciem mięśniowym nie zostanie poddane usprawnianiu?

Cóż… Wiadome, że wszystko zależy od dziecka, a jak wiemy każde jest inne. To czego obawiamy się najbardziej to wady postawy (tak jak było w moim przypadku).

Począwszy od wad stóp, kolan (najczęściej koślawość), osłabionych mięśni posturalnych (brzuszek wysunięty do przodu- co wpływa na nadmierne obciążanie kręgosłupa), a także bocznego skrzywienia kręgosłupa (postawa skoliotyczna, skolioza) po wady wymowy (i tu znowu ja jestem przykładem?) a nawet problemy z pisaniem (w ogóle z małą motoryką), czynnościami samoobsługi czy koncentracją uwagi (znowu ja?). Częstym problemem dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym jest nadmierna męczliwość. Może być też tak, że dziecko jest nadmiernie pobudzone i w ciągłym ruchu. Wręcz poszukuje ruchu gdzie się da. Mogą wystąpić problemy z równowagą. Dziecko w ogóle słabiej czuje swoje ciało.

Obniżone napięcie mięśniowe a integracja sensoryczna

Warto o tym wspomnieć, ponieważ fizjoterapeuta nie jest jedynym terapeutą, do którego trafi dziecko z obniżonym napięciem mięśniowym. Często dzieci te trafiają również do gabinetu integracji sensorycznej.

Obniżone napięcie mięśniowe może być zarówno skutkiem jak i przyczyną zaburzeń sensomotorycznych.

I tutaj na pierwszy plan wysuwa się układ przedsionkowy i proprioceptywny (o samej propriocepcji możecie przeczytać? tutaj), ale to temat na odrębny artykuł.

Zdarza się że dziecko, które od urodzenia zmagało się z obniżonym napięciem mięśniowym, poddane usprawnianiu (u fizjoterapeuty), które zakończyło proces rehabilitacji w wieku niemowlęcym, czy poniemowlęcym, wraca w wieku przedszkolnym czy szkolnym na terapię, tym razem integracji sensorycznej. Dlaczego o tym piszę? Bo mam wrażenie, że niewiele na ten temat się mówi, a problem istnieje. I znowu powtarzam do znudzenia- nie każde dziecko pójdzie tym torem. Sygnalizuję jedynie, by mieć również ten aspekt na uwadze. Dużo łatwiej jeśli wykryjemy nieprawidłowości wcześniej.

Obniżone napięcie to niesie za sobą sporo trudności, ale nie oznacza to, że nie ma na to rady. Nie zmienimy napięcia podstawowego, ale możemy wpływać na wiele innych aspektów i warto to robić. To nie musi być rehabilitacja do końca życia, to mogą być zajęcia ruchowe, taneczne, pływanie. Pamiętajmy tylko o jednym- o wadach postawy i o tym by konsultować dziecko ze specjalistą jeśli zobaczymy niepokojące objawy. A tym czasem bacznie obserwujcie swoje Maluszki i Starszaki i miejcie z tyłu głowy, że z obniżonym napięciem da się żyć- choć bywa trochę „pod górkę”.

Piśmiennictwo:

Prusiński A.(1983). Podstawy neurologii klinicznej. Warszawa PZWL.
Sweiman K. (2006) Swein K. w Muscular tone and gait disturbances (tom 1). Philadelfia:Mosby Elsevier
Malina RM. Motor Development during infancy and early childhood: overview and suggested directions for research. International Journal of Sport and Health Science 2004; 2: 50-66.

Kiedyś się dzieci nie rehabilitowało i nikt krzywy przez to nie chodzi

Chyba powinnam założyć nową zakładkę na blogu „Przemyślenia fizjoterapeuty”, ponieważ tak często chcę się z Wami podzielić refleksjami, które mnie nachodzą. ?

Tytuł dzisiejszego wpisu to autentyczne słowa, które kiedyś usłyszałam kilka lat temu od babci jednej z pacjentek.

Dobrze pamiętam tą sytuację kiedy świeżo upieczeni rodzice przyszli ze swoją pociechą, która wykazywała cechy asymetrii posturalnej. Moim zadaniem wówczas było przekazanie instruktażu pielęgnacyjnego, czyli wszystkich takich czynności jak prawidłowe podnoszenie, odkładanie, przewijanie dziecka itp.

Przyszli wówczas z babcią maleństwa, która stała gdzieś w drugim końcu sali, od czasu do czasu przyglądając się, co tam się dzieje na tym stole rehabilitacyjnym. Kiedy rodzice powtórzyli instruktaż zaproponowałam by wszystkie osoby, które mają kontakt na co dzień z maleństwem starali się w ten pokazany przed chwilą sposób podnosić i odkładać dziecko. Wówczas mama pacjentki powiedziała: „Mama jest ze mną na co dzień z małą i pomaga mi” i patrząc na swoją mamę- babcię pacjentki, zaprosiła ją szczerym uśmiechem. Wyczułam, że babcia nie jest zadowolona z tego całego spotkania i wcale nie miała wielkiej ochoty nawet podchodzić do stołu. ??Rzuciła tylko: „Ja nie muszę tego się uczyć, czwórkę dzieci wychowałam, podnosiłam jak podnosiłam i nikomu krzywdy nie zrobiłam”.

Przyznaję, że była to da mnie trudna sytuacja, zwłaszcza, że byłam raczkującą fizjoterapeutką i nie do końca byłam przygotowana na taką sytuację (wszak na studiach, czy kursach nikt o tym nie mówi ??).

Mimo wszystko starałam się zachęcić babcię, przekonując, że jej metody z pewnością nie były złe i wierzę, że nikomu krzywdy nie zrobiła, ale mamy nową wiedzę i warto z niej korzystać dla dobra maleństwa. Wówczas usłyszałam słowa: „Kiedyś się dzieci nie rehabilitowało i nikt krzywy dziś nie chodzi!”. Sytuacja nie należała do najłatwiejszych na tamten moment, ale z czasem okazało się, że babcia nauczyła się instruktażu, nawet zaczęła nauczanie swoich koleżanek, które też mają wnuki, a my z mamą pacjentki, z którą mam kontakt do dziś ze śmiechem wspominamy tamten dzień, chociaż wtedy nikomu nie było do śmiechu. Niestety takich historii jest dużo więcej…?

Niedawno ruszyłam z akcją Maluszki Na Brzuszki. Na jednej z grup dla mam wstawiłam post zapraszając inne mamy, które mają maluszki w wieku mojego synka. Zazwyczaj młode mamy są otwarte na wspieranie rozwoju dzieci, mają przyjazne nastawienie do rehabilitacji, rozumieją, że zaburzenia napięcia mięśniowego nie są wymysłem, a autentycznym problemem, którego nie powinniśmy bagatelizować. Ale niestety nie wszyscy są tego samego zdania. Jedna z mam, wręcz w obraźliwy sposób skomentowała, że bzdurą jest, że leżenie na brzuszku wspiera rozwój dzieci i że niegdyś (30 lat temu) nikt o tym nie wiedział i nie oznacza to, że my źle się rozwijaliśmy.

Przykro się czyta czy słucha takie komentarze. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania. Każdy z nas ma inny zasób wiedzy w danym temacie i czasami po prostu nie ma sensu wdawać się w dyskusję kiedy nadajemy na innych falach. Nie mniej jednak skłoniło mnie to do głębszej refleksji i do napisania tego wpisu.

Fakt! Kiedyś się dzieci nie rehabilitowało (no chyba, że poważne schorzenia np. mózgowe porażenie dziecięce), ale nie dlatego, że nie było problemów, a między innymi dlatego, że diagnozowalność była mniejsza.

Mieliśmy mniejszą wiedzę w tym temacie, w związku z tym nie widzieliśmy problemu. Tak naprawdę 30 lat temu fizjoterapia pediatryczna dopiero się rozwijała w Polsce (mam na myśli głównie początki metody NDT-Bobath, która ). W Polsce terapeutów metody NDT-Bobath nie było zbyt wielu, pierwszy kurs odbył się w 1988 i dopiero od tego czasu wszystko zaczynało się rozwijać.

I rozwija i szerzy się ta wiedza, aż do dziś, kiedy terapeutów mamy coraz więcej, kiedy prowadzone są coraz to nowsze badania w tym zakresie i myślę, że na tym powinniśmy się opierać. Na rzetelnych źródłach, na doświadczeniu, na wiedzy, którą obecnie posiadamy.

Kiedyś też nie było koła, a dziś bez tego wynalazku nie wyobrażamy sobie życia, czy to znaczy, że ludziom żyło się lepiej przed jego wynalezieniem?

Wiem, wiem… Wynalezienie koła może nie jest super porównaniem, ale uważam, że jednak wiedza, którą posiadamy jest ogromnie ważna.

Oczywiście każdy rodzic powinien sam zdecydować, czy chce rehabilitować dziecko, czy dla niego to zbędna fanaberia. Nie powinniśmy nikogo oceniać, nie mniej jednak uważam, że warto propagować wiedzę o prawidłowej pielęgnacji niemowląt, która wpływa na ich dalszy rozwój, na sposoby wspierania rozwoju, jak np. układanie dziecka na brzuszku, czy w ostateczności wiedzę o nieprawidłowościach, takich jak zaburzenia napięcia mięśniowego u niemowląt.

Nie warto porównywać obecnych czasów, do tych, w których wychowywaliśmy się my, czy nasi rodzice. To były zupełnie inne czasy i wątpię by kiedyś wróciły. Wiemy dużo więcej i błagam?????? korzystajmy z tej wiedzy.

Nie zatrzymujmy się na tym co było 30 lat temu. Wszak lata wstecz prym wiodły zupełnie inne metody, np. klapsy (lekko mówiąc, a mój tata to jeszcze na bicie linijką przez nauczyciela się załapał), rodzice chętnie sadzali dzieci w wieku 4 miesięcy i cała rodzina cieszyła się nową „umiejętnością”, czy popularne chodziki- to był szał! Wkładało się dziecko do środka i dawaj do roboty!

To, że dziś nie widzimy problemu, nie znaczy, że go nie było. Dzieci rozwijały się w nieco innych warunkach niż dziś (mniej sedenteryjny tryb życia), stąd większość deficytów mogły wypracować w codziennych aktywnościach.

Nie zapominajmy w jakich czasach przyszło nam żyć. Czasach gier, smartfonów, telewizorów i komputerów. Siedzimy więcej, zdecydowanie więcej niż kiedyś. Nasze dzieci spędzają kilka godzin dziennie w szkole, po czym są przywożone i odwożone na zajęcia pozalekcyjne, czasami godzinami stojąc w korkach, wracają do domu i w pozycji siedzącej odrabiają lekcje lub siadają do komputera. Od razu napiszę, że mowa o większości dzieci, nie oznacza to, że KAŻDE dziecko mało się rusza.

Dodam też, że wielu z nas nie wie o swoich deficytach, jak np. niskie napięcie mięśniowe czy postawa skoliotyczna. Warto teraz zadać sobie pytanie ilu z nas chodziło na korektywę? Czyli jednak coś było na rzeczy… Tylko diagnoza była „trochę późno”.

Myślę sobie, że ktoś kto chce porównywać niemowlęta sprzed 30 lat powinien też prześledzić jak wyglądały wówczas ciąże, a jak wyglądają dziś.

Niegdyś kobiety pracowały do końca ciąży, dzisiaj wygląda to różnie, bo praca bywa za ciężka, bo warunki szkodliwe. I to jest zrozumiałe. Matki, nawet jeśli nie idą na zwolnienie z powodu charakteru wykonywanej pracy, to mają miliony schorzeń, niedoborów, problemów, często po prostu muszą przysłowiowo „siedzieć na czterech literach czasami całą ciążę”.

Problemy z tarczycą, nadciśnienie, anemia, plamienia, skracająca się szyjka… Mogłabym wymieniać i wymieniać. Rzadko w wywiadzie, który przeprowadzam z mamą pacjenta słyszę „ciąża książkowa” lub „nie przyjmuję żadnych leków”. Wątpię by 30 lat temu kobiety przyjmowały końskie dawki No-Spy, luteiny czy magnezu. Dziś to jest niemalże najnormalniejszą normą.

Nie przemawiają do mnie słowa „jakoś się żyło”. Na całe szczęście mamy wybór między „jakoś” a „jakość”. ?

Asymetria u niemowląt

asymetria u niemowląt

Asymetria to termin, z którym spotkał się niejeden rodzic. W ostatnich latach wzrasta liczba niemowląt z diagnozą asymetrii ułożeniowej/ posturalnej. Problem asymetrii wśród niemowląt stał się bardziej powszechny po roku 1992, kiedy to Amerykańska Akademia Pediatrii zaleciła program „Back to Sleep”.

Czytaj dalej