Sprzęt wspierający rozwój ruchowy dziecka w domu

Kiedy byłam małym dzieckiem uwielbiałam się huśtać, wspinać, kręcić 🙂 Pół dnia spędzałam w szkole, a kolejne pół na podwórku. Nie miałam komputera, tabletu, telefonu.
Wspinałam się na drzewo lub wisiałam zadowolona głową w dół na trzepaku, aż mama nie zawołała „OOOOBIAD!!!”. Dzisiaj mamy inne czasy. Czy lepsze? czy gorsze? Nie mi to oceniać. Wiem jedno. Dzieci bawią się na podwórku znacznie mniej, lub są ograniczani przez dorosłych 😡 Znam osiedla, na których widnieje tabliczka „Nie grać w piłkę”, „Nie wchodzić na trawnik”, nie, nie, nie. Zakazy i nakazy!!!

Coraz częstsze pytanie jakie słyszę od rodziców podczas konsultacji, czy terapii, to „jak możemy zaaranżować przestrzeń w domu dla dziecka, by wspierać jego rozwój ruchowy czy sensoryczny?”. Wiele fajnych sprzętów już Wam polecałam, a dzisiaj wspomnę o sprzęcie firmy @malpiszon.pl , który skradł moje (i nie tylko moje) serce❤️ Jeśli coś jest dobre- to dlaczego by tego nie polecać?! Generalnie planuję w przyszłości post ze wszystkimi sprzętami, które w moim odczuciu są godne polecenia, ale o tym kiedyś. Dzisiaj chciałabym Wam pokazać to dobro, które pięknie zdobi mój gabinet, a przy okazji wspiera rozwój maluchów 🙂 Mój syn zakochał się w drabinkach od pierwszego wejrzenia 😍 Pierwsze co robi po wejściu do gabinetu to bierze piłkę lub klamerki i wspina się na sam szczyt drabinki by… no właśnie!!! Mama pomyśli „by zdjąć piłkę, lub zaczepić klamerkę”, ja jako terapeuta SI powiem ” by zaplanować motorycznie nowy ruch, by ćwiczyć swoją naprzemienność, by pokonywać niepewność grawitacyjną”, a jeśli pod drabinkami leży miękka pufa, na którą można się rzucić dodatkowo dostarcza sobie dawkę docisku- czyli propriocepcji, dzięki której dobrze czuje swoje ciało, a dzięki temu lepiej rozwija się ruchowo🏃


Jedną z największych zalet tego sprzętu są:
👉Możliwość wykorzystania do miliona ćwiczeń (zabaw)- tylko nasza wyobraźnia nas ogranicza!
👉Nie zajmują zbyt wiele miejsca (jak dla mnie wcale nie zajmują:)
👉Są rewelacyjnym i oryginalnym wyposażeniem wnętrza (szczególnie gdy ktoś nie ma pomysłu jak urządzić pokój dziecka)
👉Jest to sprzęt, który może być wykorzystany zarówno przez dzieci jak i przez dorosłych.

Warto dobrze zastanowić się nad wyborem sprzętu do domu. Niebawem napiszę w jaki sposób możemy wykorzystać sprzęt typu drabinki czy ścianka wspinaczkowa w warunkach domowych 🙂 Ja wybrałam do gabinetu sprzęt firmy Małpiszon ♥️ www.malpiszon.pl

Mamo! Nie staraj się być fizjoterapeutką dla swojego dziecka!

Zamiast „fizjoterapeutką” możecie wstawić sobie logopedką, psycholożką, lekarką itd.

Długo już śledzę różne grupy dla mam, bo sama jestem mamą. Nigdy nie oceniam innych, tego co piszą, jak się wypowiadają. Staram się używać komunikat typu „ja” i mówić o sobie, swoich emocjach, doświadczeniach, ale od dłuższego czasu prześladuje mnie myśl, że muszę zabrać słowo w pewnej kwestii?

Nie od dziś wiemy, że z wielką łatwością przychodzi nam diagnostyka u dr Googla ? Jesteśmy w stanie zdiagnozować najgorsze choroby świata u siebie, ale przede wszystkim u własnych dzieci. Wiem, że na to nie mam wpływu. Sama nie jestem święta i tysiące razy szperałam w Internecie „w poszukiwaniu” tego czegoś… Czegoś, co ktoś nazwie po podaniu objawów. A później pełna obaw szukałam przyczyn, bo przecież ktoś lub coś musiało zawinić?

Wiele mam poszukuje wiedzy (nie zawsze rzetelnej) by dowiedzieć się „ o co chodzi do cholery?!”Jeśli się już dowiemy co to takiego, nie długo czekać, aż szukamy owych przyczyn- tutaj często ocierając się o poczucie winy. Bo okazuje się, że w ciąży zdarzyło nam się to i to, a w czasie porodu to to i to, a po porodzie to to i to… I już jest! Bam! „Nie taką matką chciałam być! Nie jest dobrze!”.

A w praktyce to wygląda tak: „Cześć dziewczyny, lekarz dopiero  jutro, a ja nie wiem co robić, bo wyczytałam, że… „ No właśnie tutaj każda z nas podstawi sobie swój problem.

I chyba każda z nas tam była chociaż raz?

Zdaję sobie sprawę, że wszystkie te „mamusine” grupy mają mieć charakter wspierający, mają pomagać. I rzeczywiście w większości przypadków tak jest. Ktoś inny ma większe doświadczenie, więc chętnie pomoże. Zapominamy jednak o tym, że każdy jest inny mimo wszystko, oraz że każdy organizm jest inny i reaguje w inny sposób. To co pomoże jednej osobie- drugiej może zaszkodzić.

Wiem też, że chcemy dobrze dla naszych dzieci i często robimy to z troski. Ale róbmy to świadomie. Wspierajmy właściwie.

My niby wiemy, że dr Google często bywa omylny, nie mniej jednak korzystamy z jego usług do znudzenia??

Ale dzisiaj chciałam napisać słów kilka o tym co związane z tym co robię, czyli rehabilitacją. Zaczęłam przymykać oko na pewne pytania, które pojawiają się na forach, ale ciężko mi przejść obojętnie obok pytań w stylu: „Moje dziecko pełza asymetrycznie, ciągnie jakby jedną wyprostowaną nóżkę za sobą, jak mogę jej pomóc by pełzała obustronnie?. A pod pytaniem odpowiedzi „doświadczonych” mam?: „Zginaj jej tą nóżkę, którą prostuje- ja tak robiłam i pomogło”, „ Poczekaj, na pewno zacznie to robić naprzemiennie- u nas też tak było”, „ U mnie też  tak pełzała, teraz bryka”. Nosz kurde mać!?? A gdzie komentarz „Może warto to skonsultować z fizjoterapeutą?”.

Przyznam… Teraz świadomość jest tak duża, że coraz częściej widzę zachęcanie innych mam do wizyty u specjalisty. Ale nadal to kropla w morzu.

Pozwolę sobie wrócić do wątku o pełzającym asymetrycznie dziecku.

Przyszli kiedyś do mnie rodzice na konsultację- dziecko 1,5 roczne- od niedawna stawiające pierwsze kroki. Rodziców zaniepokoiło nie używanie przez dziecko jednej strony ciała. Kiedy zobaczyłam chłopca- byłam niemalże pewna diagnozy ☹ Zleciłam wykonanie badań, wizytę u neurologa i niestety moje obawy się sprawdziły- mózgowe porażenie dziecięce o typie hemiplegii (czyli połowicze porażenie). Zastanawiałam się jak nikt wcześniej tego nie zauważył? I nie mam na myśli rodziców- bo żaden rodzic nie ma obowiązku wiedzieć czym jest mózgowe porażenie dziecięce (i Wy też przypadkiem nie pytajcie dr Googla!)- od tego jest wnikliwe oko specjalisty. Nie mniej jednak na którymś z etapów, ktoś „nie zauważył” czegoś ważnego.

I teraz żeby nie było… Wrócę do postu mamy zaniepokojonej pełzaniem jednostronnym. Pełzanie dziecka  z wyprostowaną nóżką nie musi oznaczać, że u dziecka rozwija się mózgowe porażenie dziecięce!

Ale… Proszę Was wszystkie- dla dobra Waszych i innych dzieci- nie starajcie się być fizjoterapeutkami dla Waszych pociech- konsultujcie wszystko co Was niepokoi ze specjalistami.

To, że jednemu dziecko pomogło zginanie wyprostowanej nóżki, by zaczęło pełzać naprzemiennie, nie oznacza, że Twojemu dziecku też pomoże. Pełzanie to nie tylko naprzemienne zginanie kończyn. To również praca nad przenoszeniem ciężaru ciała (UWAGA! Naprzemiennym). Pamiętajmy, że takie pełzanie jest oznaką asymetrii, która to nieleczona może przerodzić się w skoliozę, czy postawę skoliotyczną?

Gdyby to wszystko było tak proste- myślę, że praca fizjoterapeuty nie miałaby sensu, bo przecież można by było stworzyć jeden poradnik, w którym widniałoby kilka ćwiczeń „na pełzanie”, „ na czworakowanie”, „na chodzenie” i każda mama w domowym zakątku mogłaby sobie pracować z własnym dzieckiem. Ale tak niestety nie jest…

Fizjoterapeuta, który pracuje z niemowlętami kończy 5 letnie studia, a następnie szereg kursów, w tym np. kurs NDT-Bobath, który trwa dwa miesiące. Już nie wspomnę o kolejnych kursach. To najpierw 5 lat ogólnej, niełatwej wiedzy, a następnie dwa miesiące ciężkiej codziennej pracy z pacjentem, dwa miesiące myślenia, a nie kopiowania tych samych ćwiczeń do każdego pacjenta. Ja swój kurs Bobath wspominam jako czas intensywnej pracy nad zmianą myślenia o pacjencie- a później kilka lat wdrażania to w życie. I myślenia, myślenia i jeszcze raz myślenia! Nie odtwarzania schematów!

Rehabilitacja nie może być utartym schematem, bo każdy pacjent jest inny, każdy ma inne potrzeby, możliwości. Każdy rodzic też jest inny. To co dla zadaniowego rodzica będzie bułką z masłem, już dla wrażliwego będzie twardym orzechem.

To jest mój apel do wszystkich z Was, którzy chcecie dobrze dla swoich dzieci- myślcie też o innych. Nie proponujcie utartych schematów, bo dzieci to nie roboty! To istoty z indywidualnym potencjałem, z indywidualnym tempem rozwoju, z różnym napięciem mięśniowym i różnymi potrzebami.

Ja często dostaję wiadomości z prośbą o „ćwiczenia na…”. I dobrze wiecie, że nikt z Was nie dostanie gotowego schematu ćwiczeń. Nie u mnie! Nie- bez zbadania dziecka! Nie- bez analizy!

Proszę, konsultujcie się ze specjalistami. Czy to fizjoterapeuta, logopeda czy psycholog. Taka konsultacja pozwoli na indywidualne podejście do Waszego dziecka, oceni Wasze i tylko Wasze dziecko i zakończy się zaleceniami dla Waszego i tylko Waszego maluszka! Cieszcie się sobą, celebrujcie ten piękny czas- a robotę zostawcie tym, którzy się na tym znają. I bądź po prostu Mamą- nie fizjoterapeutką!❤

Jeśli chcesz wiedzieć jak prawidłowo wspierać rozwój Maluszka- zapraszam do grupy na Facebooku Fizjosensorycznie- wspieramy rozwój dzieci i niemowląt?Kliknij tutaj?

Co Ty wiesz o chodzikach?

Zacznę od początku

Kiedy zakładałam bloga, jednym z moich założeń było nie powielanie zbyt oczywistych tematów typu „nie sadzanie dziecka, które nie siedzi samodzielnie” czy „ używanie chodzików”. Ale nie da się, naprawdę się nie da! ?

Jest rok 2020. Na jednej z grup dla mam widzę post „Jaki chodzik wybrać dla dziecka. Tylko proszę bez hejtu” (oznacza to, że mama zna konsekwencje, mimo wszystko chce zafundować dziecku taki wynalazek) lub wiadomości „Pani Asiu, ja wiem, że chodzik to samo zło, ale mama nie daje mi spokoju i nalega bym kupiła małemu chodzik” (dodam, że mały ma 6 miesięcy) czuję się w obowiązku poruszenia tematu mimo wszystko.

I co ja na to?

Będę szczera. Myślałam, że temat chodzików jest oczywisty. Chciałam tak bardzo udowodnić, że używanie chodzików nie wnosi niczego dobrego do rozwoju dziecka i przedstawić Wam milion badań o ich szkodliwości, a okazuje się, że nie wiedziałam wszystkiego. Przyznaję, że wcześniej nie miałam takiej potrzeby, żeby sprawdzać doniesienia naukowe potwierdzające szkodliwość używania chodzików- uznałam, że jest to tak jałowy pomysł, że nigdy nie podjęłam się takiej czynności, aż do dziś, kiedy to postanowiłam poruszyć temat chodzików.

Co z badaniami naukowymi w tym temacie?

Dotarłam do kilku badań, które niestety ku mojemu zdziwieniu nie wnoszą niczego pozytywnego do nauki (z mojego punktu widzenia). Większość badań robiona jest na małych próbach, na zbyt różnorodnych grupach, braku grupy kontrolnej lub z brakami w danych (np. brakuje informacji jak często dziecko używało chodzika- a to według mnie BARDZO istotna informacja) i niestety większość takich badań nie potwierdza jakoby używanie chodzika miało wpływ np. na chód. Pytanie na ile takie badania były rzetelne?

Istnieją też badania, które dowodzą, że używanie chodzików opóźnia osiąganie poszczególnych umiejętności ruchowych dziecka, takich jak czworakowanie czy samodzielne chodzenie.

Nie oszukujmy się. Stworzenie idealnych badań w tym temacie byłoby bardzo trudne, chociażby ze względów etycznych. W związku z tym możemy, albo musimy polegać na wiedzy czysto medycznej- mówiąc ściślej biomechanicznej.

Wiedza BARDZO mocno się rozwinęła i nie tylko w internetach głośno o niekorzystnym wpływie stosowania chodzików, ale też (mam nadzieję, że tak jest wszędzie) coraz więcej lekarzy nie zaleca stosowania tego typu sprzętów.

Co więc złego w stosowaniu chodzików?

Na całe szczęście moi Rodzice oszczędzili mi doznań chodzikowych. Nie wiem czy jeszcze nie był to modny gadżet, czy może w ogóle nie dotarł do naszego rejonu. Ale pamiętam, że będąc małą dziewczynką miałam okazję obserwować rozwój młodszych dzieci sąsiadów. Pamiętam, że każde z nich używało chodzika (nawet tego samego). Oczywiście wtedy myślałam, że tak ma być, ba wręcz pamiętam, że był to gadżet prestiżowy- rodem z USA :)???

A będąc przy temacie USA, nie sposób nie wspomnieć o fakcie, że Amerykańska Akademia Pediatryczna uznała chodziki za niebezpieczne dla zdrowia i życia dziecka, a nawet zadecydowała o zakazie ich sprzedaży.

Warto w takim wpisie nadmienić o tym, co złe w chodziku, bo listę zalet już wymieniłam we wpisie na Facebooku- zalet jest mnóstwo- dla zapracowanego i zmęczonego rodzica, dla którego chodzik będzie niewątpliwym wybawieniem.

Co widzi moje fizjoterapeutyczne oko patrząc na dziecko brykające w chodziku?

  • Złe ustawienie miednicy (w przodopochyleniu), czyli brzuszek wysunięty do przodu- a jak brzuszek wysunięty do przodu to nie tylko słabe mięśnie- właśnie brzucha, ale też pogłębiona lordoza lędźwiowa, czyli najprościej mówiąc plecy w dolnym odcinku kręgosłupa wygięte do przodu. Nie wchodząc zbyt głęboko w anatomię- złe obciążenie kręgosłupa, a jak wiemy kręgosłup jest tylko jeden, więc nie warto fundować takich atrakcji już na początku rozwoju.
  • Nieprawidłowe obciążenie stóp. W warunkach prawidłowego chodu dziecko ma możliwość postawienia całej stopy na podłożu. Kiedy natomiast zaczyna przyspieszać przenosi ciężar ciała na przednią część stopy. Stojąc w chodziku dzieci najczęściej przy próbie przyspieszenia odpychają się paluszkami stóp, bo tak jest najłatwiej. Dziecko nie ma jeszcze wyobrażenia o tym jak powinien ten ruch wyglądać, dlatego dostaje o tym informację, ale ta informacja jest błędna.
  • Problemy z przenoszeniem ciężaru ciała. Cały rozwój dziecka to ciągłe przenoszenie ciężaru ciała. Raz na prawą stronę, raz na lewą. Przenoszenie ciężaru ciała wykorzystujemy na każdym etapie rozwoju. Obracanie się, pełzanie, czworakowanie, chodzenie.
  • Ograniczenie rotacji w tułowiu. Rotacja czyli skręt tułowia jest ogromnie ważny w naszym rozwoju. Nie myślimy o tym na co dzień, ale rotację wykorzystujemy każdego dnia, chociażby w trakcie chodu. Małe dziecko, które zaczyna swoją motoryczną przygodę rotuje swoje ciało nie tylko podczas obrotów, ale też pełzania, czy czworakowania. To dzięki rotacji może wzmacniać bardzo ważne mięśnie, które stabilizują kręgosłup. W chodziku nie ma większej potrzeby rotacji, ponieważ można odwrócić się na małych kółeczkach chodzika.
  • Późniejsze problemy z równowagą. Jak wiemy prawidłowa równowaga jest nam niezbędna do chodu. Wyróżniamy równowagę statyczną, która pozwala nam panować nad ciałem, które jest w bezruchu oraz równowagę dynamiczną, która to jest kontrolą ciała w ruchu. Chodzik nie pomaga w osiąganiu ani jednej ani drugiej równowagi. Dziecko nie ma możliwości odzyskiwania równowagi, kiedy ją utraci (pisząc językiem kolokwialnym). Normalnie kiedy nasze ciało zostanie wytrącone z równowagi, najczęściej upadamy lub staramy się odzyskać równowagę. W chodziku najczęściej zatrzymujemy się na najbliższym przedmiocie.
  • Niekorzystny wpływ na schemat ciała. Schemat ciała jest ogromnie ważny w nauce nowych umiejętności. Nie znając do końca naszego ciała, jego granic nie jesteśmy w stanie w prawidłowy sposób zaplanować ruchu.
  • Ograniczenie doznań sensoryczno-motorycznych. Tutaj mogłabym wymieniać w nieskończoność co tak naprawdę chodzik zabiera dziecku. Począwszy od dotykania różnorodnych faktur, które zazwyczaj dziecko napotyka na swojej drodze, poznawanie kształtów, czy tez motorycznie wspinanie się na schody.

Zanim niemowlę zacznie chodzić…

No właśnie! Zanim człowiek osiągnie daną umiejętność ruchową np. chód musi przejść pewną drogę, składającą się z następujących elementów:

  • Mobilność – czyli zdolność przyjęcia danej pozycji. To nic innego jak fakt, że najpierw dziecko musi SAMO wstać, dojść do danej pozycji (no właśnie- kolejny temat- nie stawiamy dziecka!).
  • Stabilność – nic innego jak zdolność stabilizacji pozycji oraz jej kontrola. Stabilność nastąpi wtedy gdy mały człowiek wspinając się przy meblach, czy kolanach rodzica, któregoś dnia, po wielu próbach nagle postanowi oderwać rączki od podparcia i stanie samodzielnie. Stanie się to dzięki mocnym mięśniom, które odpowiadają za utrzymanie postawy. A teraz wyobraźcie sobie takie niegotowe mięśnie włożone do chodzika…. brrrr…Oczywiście dziecko potrzebuje trochę czasu (jedne dzieci więcej inne mniej), by pozostać w tej pozycji by nagle pojawił się kolejny element…
  • Mobilność na stabilności – czyli zdolność wykonywania ruchu przy utrzymywaniu stabilnej pozycji ciała. I to jest właśnie to co jest nam potrzebne. Mały człowiek stał się stabilny więc rusza w drogę. Ale zanim się to stanie…
  • Nastąpi kontrolowana mobilność czyli zręczność – jest to zdolność poruszania się z zachowaniem prawidłowej zależności pomiędzy mobilnością a stabilnością, a także z uwzględnieniem podwójnych zadań.

Jak sami widzicie droga do osiągnięcia umiejętności samodzielnego chodu nie jest krótka. W przeciwieństwie chodzenia w chodziku, które nie uwzględnia wielu aspektów. Dziecko nie osiąga mobliności ponieważ to rodzic wkłada je do chodzika, nie osiąga stabilności, ponieważ to chodzik jest stabilny, a mobilność na stabilności to właśnie chód na oślep, o reszcie nie wspomnę.

Moja refleksja

Przykry jest fakt, że z chodzików korzystają zdecydowanie za małe niemowlęta, ponieważ nawet… 4 miesięczne, co mi jako fizjoterapeucie mrozi krew w żyłach.

Trudno to sobie nawet wyobrazić, ale wśród dotychczasowych badań znajdziemy również grupy badane składające się z niemowląt 3-4 miesięcznych. I ja sama bym w to nie uwierzyła gdybym któregoś dnia nie spotkała na swojej drodze zawodowej rodziców maluszka, którego starszy brat był wkładany do chodzika w wieku 5 miesięcy.

Co zamiast chodzika?

Dla mnie jako terapeuty, który zajmuje się wspieraniem rozwoju dziecka oczywistym jest, że podłoga to najlepsze środowisko dla maluszka, który chce i powinien poznawać świat. Więcej o tym napiszę w osobnym poście.

Literatura:

  1. Kauffman Ib, Ridenour M. Influence of an infant walker on onset and quality of walking pattern of locomotion: an electromyographic investigation. Percept Mot Skills 1977;45(3f):1323-9.12.
  2. Ridenour MV. Infant walkers: developmental tool or inherent danger. Percept Mot Skills 1982;55(3f):1201-2.13.
  3. Crouchman M. The effects of babywalkers on early locomotor development. Dev Med Child Neurol 1986;28(6):757-61.14.
  4. Thein M, Lee J, Tay V, Ling S. Infant walker use, injuries, and motor development. Inj Prev 1997;3(1):63-6.15.
  5. Garrett M, McElroy A, Staines A. Locomotor milestones and babywalkers: cross sectional study. BMJ 2002;324(7352):1494.16.
  6. Schopf PP, Santos CC. The influence of baby walker usage in the sensory motor development of children at schools in early childhood education. J Human Growth Develop 2015 Oct 20;25(2):156-61.
  7. https://pediatrics.aappublications.org/content/108/3/790

Jak zachęcić maluszka do leżenia na brzuszku ?

Nie jeden rodzic wie, jak trudno przekonać maluszka do leżenia na brzuszku (wiem to nawet ja? ). Czasami potrzeba zmodyfikować pozycję i okazuje się, że leżenie na brzuszku wcale nie jest takie trudne. Niestety czasami potrzeba czasu ⌛

Kiedy ten czas leci, skorzystaj Mamo z kilku zaproponowanych przeze mnie pomysłów?

Wspominałam we wpisie dlaczego maluszki nie chcą leżeć na brzuszku? (kliknij tutaj aby przeczytać) o tym dlaczego szczególnie tym najmłodszym niemowlętom sprawia trudność ta pozycja. Chodzi o położenie środka ciężkości, który znajduje się w okolicy szyi. U noworodka wygląda to mniej więc tak:

Czyli nóżki i rączki są zgięte. ⬆⬆⬆

W trakcie rozwoju nóżki prostują się i mamy taki oto obraz bobasa:

Niestety nadal może być ciężko ?

Dlatego pierwszym pomysłem będzie:

1.Wysunięcie łokci przed linię barków:

Na początek można użyć zwinięty kocyk, który wkładamy pod klatkę piersiową:

Dążymy do tego by maluch sam utrzymał łokcie na wysokości barków lub tuż przed nimi (co jest trudniejsze).

Jak widzimy na zdjęciu wyżej, dla maluszka ta pozycja nadal jest bardzo trudna, dlatego kolejnym sposobem, będzie:

2. Przytrzymanie miednicy (inaczej mówiąc, dociskamy pupę do podłoża):

Sprawi to, że środek ciężkości „pomożemy” przenieść niżej⏩⏩⏩w kierunku miednicy.

❌Część dzieci po prostu nie akceptuje leżenia na brzuszku, dlatego kiedy zobaczymy, że żadna z tych pozycji nie przemawia do maluszka, zaproponujmy mu leżenie na brzuszku, ale będąc w kontakcie z rodzicem, czyli na jego kolanach:

3. Leżenie na udach rodzica (jedno kolano wyżej):

Uniesienie naszych ud do góry sprawi, że maluchowi będzie nieco łatwiej dźwigać główkę.

❗Koniecznie użyjcie ciekawej zabawki, a najlepiej kogoś, kto będzie maluszka zabawiał.

Jak widzicie na zdjęciu wyżej ⬆⬆⬆, przytrzymuję miednicę dziecka, by ułatwić utrzymywanie głowy.

❌Kiedy już nasz dzielny bobas zaakceptuje leżenie w wyżej pokazanym wariancie, proponuję nieco utrudnić sprawę, ustawiając uda równolegle do podłoża:

4. Leżenie na udach (uda równolegle):

I myślę, że po takim wstępie, powinno pójść gładko?

Na koniec jeszcze pomysły dla opornych:

5. Leżenie na brzuszku na lekko uniesionej powierzchni:

Może to być łóżeczko (wydaje mi się, że to najrozsądniejszy pomysł).

Pamiętajcie by ustawić ciekawe przedmioty w polu widzenia dziecka.

Zmiana kąta nachylenia podłoża sprawi, że zawalczymy odrobinę z „okropną” grawitacją ??

Ostatni pomysł, to coś co w przypadku mojego maluszka baaardzo ułatwiło sprawę:

6. Ułożenie pod kątem (lub nie, gdy dziecko lepiej trzyma głowę) w huśtawce:

Może tego nie widać, ale huśtawka jest lekko uniesiona do góry (po stronie głowy).

Jak kiedyś wspominałam, stymulacja układu przedsionkowego pomaga nam w „budowaniu” napięcia mięśniowego, dlatego niektóre dzieci (w tym mój syn) łatwiej aktywizują mięśnie podczas lekkiego bujania.
(O huśtawce Memoli pisałam tutaj ?)

A jeśli ktoś nie ma huśtawki, można zastąpić ją piłką do ćwiczeń:

7. Leżnie na brzuszku na piłce do ćwiczeń:

I ta sama zasada jak wcześniej, warto czymś zachęcić dziecko do uniesienia głowy- zabawką, a najlepiej drugą osobą ?
Tutaj możemy wykonać lekkie ruchy w przód i tył, na boki i po okręgu.

UWAGA!!! Nie każdy czuje się pewnie trzymając malucha na piłce (fizjoterapeuci mają tę umiejętność wyćwiczoną w 100%).
Jeśli czujesz się niepewnie, zrezygnuj z tego!⏩⏩⏩ I może pomyśl o huśtawce ?

Na koniec pokażę Wam naaaajlepszą pozycję, w której chyba najwięcej maluszków mimo trudności dźwiga tę ciężką główkę:

Taaadaaam!!! Pozycja brzuszek na brzuszku ???

Myślę, że nie tylko bobasy ją uwielbiają (no dobra, powiedzmy akceptują). Dlaczego? Ponieważ są blisko rodzica, co wspiera więź, a pamiętajmy, że w całym tym ferworze „walki” o leżenie na brzuszku są rzeczy ważniejsze… Nasza relacja

Dlatego zachęcajmy maluszki do tej ważnej aktywności, ale nie róbmy tego na siłę. Przypomnę to co często podkreślam:

Jeśli dziecko jest zdrowe (mam na myśli sprawnie funkcjonujący układ nerwowy), to z czasem rozwinie tę umiejętność.

Ale niech Was to nie rozleniwia… Próbować trzeba! Wszak są badania, wskazujące na lepszy rozwój dzieci, które częściej leżą na brzuszku.

O matko! Bądź tu mądrym ??? Wybór oczywiście jest indywidualną sprawą rodzica. I nie oceniajmy tego ?

Życzę powodzenia!!!?

WAŻNE!!!
Ćwiczenia można wykonywać wówczas gdy u dziecka nie zauważamy cech asymetrii. W przypadku dzieci z asymetrią, warto skonsultować się z fizjoterapeutą, zanim przystąpicie do wyżej wymienionych ćwiczeń. O asymetrii pisałam➡➡➡ tutaj.

Dlaczego maluszki nie chcą leżeć na brzuszku?

Oczywistą sprawą jest, że nowo narodzone dziecko nie potrafi kontrolować swojego ciała, co sprawia, że leżenie na brzuszku może być nie lada wyzwaniem. Aby wytłumaczyć dlaczego maluszki tak trudno zachęcić do leżenia na brzuszku, przedstawię rycinę obrazującą zmiany położenia środka ciężkości w trakcie rozwoju niemowlęcia:

Źródło: M. Matyja . Edukacja sensomotryczna niemowląt.

Jak możemy zauważyć w początkowym okresie rozwoju, a więc w okresie noworodkowym, środek ciężkości znajduje się na wysokości szyi, a więc bardzo wysoko. Należy dodać, że głowa noworodka stanowi aż ¼ długości ciała i ok. 1/3 wagi dziecka!

Nie trudno wyobrazić sobie jak duży musi to być wysiłek dla maleństwa dźwigać taki ciężar, a w dodatku siła grawitacji nam nie sprzyja. Dopiero wraz z rozwojem napięcia mięśniowego środek ciężkości przemieszka się w dół, w kierunku miednicy, tak by około 5-6 miesiąca znaleźć się na wysokości pępka. Wtedy unoszenie główki to bułka z masłem.

Akcja #MaluszkiNaBrzuszki

Rodzice bardzo często pytają fizjoterapeutów o leżenie na brzuszku. Kiedy zacząć układać dziecko na brzuszku? Jak długo może leżeć w takiej pozycji? Co zrobić gdy dziecko nie chce leżeć na brzuszku?

Z pracy wzięte

Pamiętam kiedy zaczynałam pracę w szpitalu. Pierwszego dnia starsza koleżanka oprowadziła mnie po oddziale patologii noworodka i niemowlęcia. Akurat nasza praca na takim oddziale (oprócz rehabilitacji oddechowej) polega na konsultowaniu maluszków, u których rozwój ruchowy wymaga obserwacji oraz przekazywaniu rodzicom instruktażu pielęgnacyjnego. Pamiętam jak dziś rozmowę koleżanki z jedną z mam podczas obserwacji jednego z pacjentów.

Fizjoterapeuta: „ Układa Pani dziecko na brzuszku?”

Mama pacjenta: „ Oj nie!” odpowiedziała mama zdecydowanym głosem, jakby miała pewność, że powód dla którego nie układa dziecka jest zrozumiały i oczywisty.

Fizjoterapeuta: „ A dlaczego?”– zapytała moja koleżanka

Mama pacjenta: „Bo ona nie lubi leżeć na brzuchu”

I nagle zarówno mnie jak i mamę pacjenta zaskoczyły słowa koleżanki, która pół żartem pół serio odpowiedziała: „ A skąd Pani wie, że nie lubi? Czy córka powiedziała to Pani?”. Dodam na marginesie, że było to dziecko około 2 miesięczne. Pamiętam ten dzień jak dziś i rozmowę tych dwóch pań, głównie dlatego, że gdy sama zaczęłam przeprowadzać instruktaże i konsultować dzieci, niemalże co drugi rodzic odpowiadał dokładnie tak samo ? Czyli coś w tym jest!

Przez te lata gdy pracuję z niemowlętami zauważyłam, że układanie maluszka na brzuchu spędza sen z powiek wielu rodzicom. Postanowiłam ruszyć z akcją #MaluszkiNaBrzuszki, która ma na celu zwiększanie świadomości rodziców na temat istotnej roli układania w ciągu dnia maluszka na brzuszku, a także wzajemne motywowanie się i wspieranie rodziców, których pociechy nie są chętne do spędzania czasu w tej jakże trudnej pozycji.

Dlatego zachęcam rodziców maluszków do wzięcia udziału w akcji??

?Pomagajmy sobie wzajemnie, motywujmy się, wspierajmy. Zachęć swoją przyjaciółkę, sąsiadkę, siostrę do akcji.

? Wstawiajcie zdjęcia, filmy, posty o tym jak Twoje maleństwo spędza czas na brzuszku (koniecznie z hasztagiem #MaluszkiNaBrzuszki).

? Podziel się swoim doświadczeniem, tym łatwym i tym trudnym na Waszej „brzuszkowej drodze” ❤

Koniecznie śledźcie fanpage. Dowiecie się między innymi:

✅Dlaczego leżenie na brzuszku jest takie ważne?

✅ Dlaczego niektóre dzieci nie chcą leżeć na brzuchu?

✅ Co robić gdy maluszek nie chce leżeć na brzuszku?

Link do akcji jest➡➡➡ tutaj

Dlaczego rodzice bardziej niż kiedyś koncentrują się na rozwoju ruchowym swojego dziecka i co zmieniło moje podejście w tym temacie?

Dzisiejszy post będzie mieszanką powszechnej wiedzy i moich osobistych przemyśleń. Artykuł na dłuższą chwilę. A więc kubek kawy w dłoń i miłej lektury…☕?

„Moje dziecko w tym wieku już się obracało!”,

„Nie powinna już siedzieć? Przecież ma 6 miesięcy!”,

„Jak to nie czworakuje???”,

„Ma rok i nie chodzi???”.

Co czuje matka słysząc takie słowa?

Myślę, że niejedna mama zmartwiła się, gdy usłyszała podobne słowa. Najczęściej padają z ust naszych mam, babć, sąsiadek, ale też niestety bliskich koleżanek. Oczywiście wierzę, że żadna z tych osób nie chce nikomu sprawić przykrości. Co więcej, wiele z tych osób ma naprawdę dobre intencje. Szkopuł w tym, że nie do końca właściwie te intencje zostają przekazane.

Nie na wszystko mamy wpływ

Każda mama chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Nie musi jednak być fizjoterapeutką, która rozwój ruchowy bobasa ma w małym paluszku by jej dziecko rozwijało się prawidłowo…Ba! Znam mnóstwo mam fizjoterapeutek, które rehabilitują swoje pociechy i nie ma w tym nic strasznego. Potwierdza to tylko fakt, że nie ma reguły co do nieprawidłowości w rozwoju. Każde dziecko rozwija się w swoim własnym indywidualnym tempie. U jednych dzieci pewne etapy rozwoju przychodzą wcześniej, u innych musimy trochę poczekać. Zależne jest to od wielu czynników.

Najgorsze co można usłyszeć, to: „Moje dziecko w tym wieku już…”. Nie zapominajmy, że każda matka widzi swoje dziecko nieco inaczej. Mówiąc inaczej, mam na myśli pewną tendencję do wyolbrzymiania i idealizowania osiągnięć swojego dziecka. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale śmiem twierdzić, że w większości.

Dziecko można a nawet trzeba stymulować, pomagać mu, wspierać go i motywować, ale nie poganiać, przyspieszać, czy wręcz wymuszać na nim osiąganie kolejnych etapów rozwoju.

Co zmieniło moje myślenie o 180 stopni?

Dla mnie dużą lekcją była praca z dziećmi z głęboką niepełnosprawnością. Dziećmi, które tak jak wszystkie zaczynają od zera, a których droga do osiągnięcia choćby najmniejszego sukcesu jest niemalże drogą przez mękę. Pamiętam, ćwiczenia z jedną dziewczynką z zespołem genetycznym. Byłam bardzo skupiona na swojej pracy, akurat wtedy pracowałyśmy nad kontrolą posturalną, obie skierowane w stronę lustra, gdy nagle usłyszałam głośny krzyk mamy obserwującej nas z boku „Pani Asiu!!! Widziała to Pani?!”. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, co takiego mogło się wydarzyć. Fakt, że Ola od kilku chwil pięknie „trzymała pion”, ale nie sądziłam, że to jest powodem takiej ekscytacji mamy, przecież to nie pierwszy raz. Okazało się, że mama zauważyła, jak dziewczynka pięknie spojrzała w lustro, czego nigdy wcześniej nie robiła. Dla mamy był to ogromny sukces. Myślę, że wiele mam, popatrzyłoby na tą mamę z zaskoczeniem i pomyślałoby „co w tym takiego wielkiego, że popatrzyła w lustro”. Ale nie dla mamy Oli, dla niej jak i dla wielu rodziców dzieci niepełnosprawnych każdy nawet najmniejszy sukces jest wielkim osiągnięciem. I to jest piękne.

Chciałabym by mamy dzieci, które nie mają takich trudności widziały w swoich dzieciach potencjał w każdym czynie. By nie martwiły się nadmiernie, bo dziecko jeszcze nie siedzi, a ma 6 miesięcy, by nie porównywały swoich dzieci do innych, by cieszyły się każdym najmniejszym sukcesem i nie oczekiwały zbyt szybkich efektów tylko dlatego, że ktoś im powiedział, lub gdzieś wyczytały.

Czy rodzic może coś przeoczyć?

Myślę, że żaden rodzic nie ma złych intencji chcąc by jego dziecko rozwijało się ” w prawidłowym tempie” (jeśli takowe w ogóle istnieje). Nikt nie chce przeoczyć czegoś ważnego, czegoś co może mieć wpływ na dalszy rozwój dziecka, dlatego wielu rodziców woli dmuchać na zimne. To co ja mogę powiedzieć jako fizjoterapeuta, to to, że jeśli dziecko jest zdrowe, a jego ośrodkowy układ nerwowy funkcjonuje prawidłowo, to dziecko prędzej czy później osiągnie w rozwoju to co powinno i zapewne zrobi to w swoim czasie. Oczywiście istnieją pewne normy, ale one są płynne. Jak dla mnie to jedna z najmniej istotnych kwestii w w rozwoju, czym też chętnie się z Wami podzielę w jednym z artykułów.

Co więc może robić rodzic?

Podsumowując, pamiętajmy, że ważna jest gotowość dziecka (moje ulubione „daj dziecku czas”), a przyspieszanie na siłę do niczego dobrego nie prowadzi. Warto sobie uświadomić, że często to nie nasze dzieci, lecz my rodzice chcemy by wszystko szło sprawnie i szybko. Chcąc oczywiście dobrze dla naszego dziecka, myślimy poniekąd o własnych pragnieniach. To co możemy zrobić jako rodzice, to jak już wielokrotnie wspominałam wpierać dziecko, motywować i oczywiście obserwować. Pamiętajmy, że nasze dziecko jest badane przez pediatrę, który jako specjalista, powinien wychwycić nieprawidłowości i podjąć odpowiednie działania, np. skierować dziecko na rehabilitację jeśli widzi ku temu przesłanki. Jeśli nie ufamy naszemu lekarzowi, warto zastanowić się nad zmianą. Pamiętajmy, że każda z mam posiada też swój wewnętrzny radar zwany matczyną intuicją. Kiedy czujemy, że pali się pomarańczowa lampka i podejrzewamy, „że coś jest nie tak z rozwojem ruchowym” wybierzmy się do fizjoterapeuty by to sprawdzić.

Czego unikać?

Oczywiście czytania informacji z nieznanych źródeł (dr google), porównywania swojego dziecka do innych dzieci, przyspieszania na siłę kolejnych etapów rozwoju i w konsekwencji unikać stresu i frustracji spowodowanego niewystarczającymi osiągnięciami dziecka, bo niestety ale nasze stresy, to stresy dziecka. A nikt z nas nie lubi uczyć się nowych rzeczy w stresie 🙂 A więc take it easy and let your child develop!

Jak wspomagać rozwój niemowląt?

jak wspomagać rozwój niemowląt

Kiedy na świecie pojawia się nowy członek rodziny, rodzice chcą zapewnić mu jak najlepszy start. Często zastanawiają się jak mogą wspomagać rozwój swojej małej pociechy, jakie wybrać zabawki, jak zaaranżować otoczenie, w którym przebywa dziecko, aby było jak najbardziej stymulujące jego rozwój. Pytanie, czy stworzenie bardzo stymulującego otoczenia to na pewno słuszny wybór? Otóż nie koniecznie…

Warto zacząć od krótkiego wstępu na temat rozwoju zabawy, w wieku niemowlęcym, który można przeczytać w osobnym artykule.  

Kiedy rodzice pytają mnie, jak mogą wspomagać rozwój swojej pociechy, zawsze zadaję podstawowe pytanie: „W jakim celu chcecie Państwo wspomagać rozwój swojego dziecka?”. Myślę, że to pytanie może wydawać się dziwne dla wielu, jednak odpowiedzi jakich udzielają rodzice to najczęściej: ” Chcielibyśmy wiedzieć jak przyspieszyć rozwój naszego dziecka” lub ” Chcielibyśmy wpłynąć pozytywnie na rozwój naszego dziecka”. O tyle, o ile druga odpowiedź nie budzi wątpliwości, o tyle chęć przyspieszenia rozwoju dziecka nie będzie dobrym celem. Należy pamiętać, że każde dziecko rozwija się w swoim indywidualnym tempie. Rodzice mogą wspomagać dziecko, stymulując go, czyli usprawniając rozwój poszczególnych sfer. Należy jednak pamiętać, że „wspomaganie” ma na celu towarzyszenie dziecku w zdobywaniu nowych umiejętności w kolejnych miesiącach życia, nie zaś przyspieszanie rozwoju.

Nie ma jednej złotej reguły na wspieranie niemowląt w ich rozwoju. Istnieje jednak kilka prostych, aczkolwiek bardzo skutecznych wskazówek, które pozwolą na wykorzystanie potencjału drzemiącego w dziecku. Oczywiście wszystko zależy od etapu rozwoju, na którym znajduje się niemowlę. Inaczej będziemy wspomagać noworodka, a inaczej niemowlę 12 miesięczne.

Zaczynając od początku… Noworodek nie widzi wyraźnie i większość czasu spędza w łóżeczku lub wózku (pomijając noszenie). Warto więc wykorzystać ten czas na pokazywanie dziecku np. kontrastowych książeczek. Wybór produktów na rynku jest duży, począwszy od twardych książeczek, po te materiałowe. Możemy również wydrukować gotowe strony, które znajdziemy w Internecie, a następnie zalaminować zabezpieczając je w ten sposób. Takie kontrastowe obrazki warto pokazywać dziecku, które leży w łóżeczku, a najlepiej ułożyć maluszka na swoich kolanach, tak by jego twarz była zwrócona do naszej. To dobra pozycja nie tylko do pokazywania kontrastowych obrazków, ale również by „porozmawiać” z dzieckiem, pośpiewać mu, pamiętając, że już od 2 miesiąca niemowlęta uwielbiają przyglądać się twarzom. Kontrastowe obrazki pokazujemy najpierw w linii środkowej ciała, następnie staramy się, by dziecko wodziło wzrokiem, zachęcając do  podążania wzrokiem, raz w jedną raz w drugą stronę i podobnie do góry i do dołu. Ważne też by nie pokazywać dziecku zarówno kontrastowych obrazków jak i zabawek z tyłu głowy, co może powodować niepotrzebne odginanie się maluszka do tyłu. Kiedy chcemy postawić obrazki kontrastowe w łóżeczku czy wózku dziecka, pamiętajmy również o zmianach stron, tak by obrazek czy zabawka raz była po prawej stronie raz po lewej. Będzie to zapobiegać asymetrycznemu ustawieniu głowy dziecka, które może prowadzić do plagiocefalii i asymetrii posturalnej. 

Idealną pozycją nie tylko by zapobiec plagiocefalii, ale też by wspomóc ogólny rozwój niemowlęcia jest leżenie na brzuchu, które zazwyczaj zaczyna się doskonalić po 3 miesiącu życia. Niezastąpiona będzie tutaj mata edukacyjna. Przy wyborze maty warto zwrócić uwagę na walory sensoryczne, czyli elementy szeleszczące, piszczące, różnego rodzaju faktury (twarde, miękkie, szorstkie, chropowate). Dużą frajdą dla takiego malucha jest plastikowe lusterko. Równie zajmujące są wszelkiego rodzaju grzechotki oraz zabawki z metkami. Zachęcam do wykonania samodzielnie zabawek dla malucha. Propozycje przedstawię w osobnym artykule.

Należy pamiętać, że nasze wspomaganie rozwoju zaczyna się już w momencie gdy stosujemy instruktaż pielęgnacyjny, np. zamiast podnosić pupę dziecka do góry przy zmianie pieluszki obracamy go na boki, podobnie przy ubieraniu i rozbieraniu. To pomoże przy kolejnych etapach rozwoju.

Kiedy nasz bobas zaczyna być bardziej ruchliwy (około 5-6 miesiąca) warto wspomagać go, zachęcając do obrotów raz do jednej raz do drugiej strony. Wówczas przydatne będą kolorowe, grające, przede wszystkim zachęcające przedmioty. Celowo piszę o przedmiotach, a nie zabawkach, ponieważ często zdarza się,  że bardziej od najmodniejszej zabawki znanej firmy dziecko woli butelkę z wodą, lub zwykłe pudełko z mokrymi chusteczkami. Obroty to zabawa aktywizująca dziecko do zmiany pozycji z leżenia na plecach do leżenia na brzuchu. Kiedy natomiast dziecko znajdzie się na brzuszku, możemy zachęcać go do tzw. pivotów, czyli zmian pozycji względem własnej osi (jak wskazówki zegara). Należy pamiętać o złotej zasadzie dwustronności, czyli pokazujemy atrakcyjny przedmiot raz z prawej raz z lewej strony ciała dziecka. Warto to wykorzystać, zachęcając malucha do ruchu. Podobnie w późniejszym okresie kiedy po obrotach powstanie zainteresowanie ruchem do przodu. Wówczas ciekawy przedmiot powinien znaleźć się w zasięgu wzroku dziecka, tuż przed nim. Tutaj bardzo dobrze sprawdzają się piłeczki, najlepiej wybrać takie z efektem dźwiękowym, tak by dziecko zarówno zmysłem wzroku jak i słuchu mogło zlokalizować piłeczkę. Nie bez znaczenia jest też tutaj rodzaj podłoża na którym znajduje się maluch. Najlepiej gdy jest dość twardy, nie zaś miękki. Lepiej też gdy nie jest to kocyk, na którym bobas szybko nauczy się podciągać. Większość niemowląt odkrywa moc swoich rączek i zamiast zbliżać się do przedmiotu, zbliża przedmioty do siebie poprzez przyciągania np. kocyka czy prześcieradła. Niestety na dłuższa metę nie do końca jest to dobre ćwiczenie.

Kiedy dziecko nauczy się podążać do przodu jak komandos, niebawem odkryje pozycję czworaczą, w której zacznie się bujać. Nie wszystkim dzieciom przychodzi to tak łatwo, dlatego można układać niemowlę na swoich udach lub zwiniętym w rulonik ręczniku czy kocyku, tak by rączki były z jednej strony a nóżki z drugiej strony wałka.

W pewnym momencie przychodzi czas na samodzielny siad. I tutaj bardzo ważna uwaga! Samodzielny siad oznacza taki, który dziecko jest zdolne osiągnąć samodzielnie . Nie sadzamy dziecka, nie podpieramy poduszkami, nie podnosimy za rączki, ale dajemy dziecku czas na samodzielne dojście do tej jakże niełatwej umiejętności. Często rodzice nie mogą doczekać się tego etapu, jednak pamiętajmy o złotej zasadzie „daj dziecku czas”.

Ostatnim etapem będzie wstawanie i chodzenie. Często jest to mocno wyczekiwany etap rozwoju dziecka. Wielu rodziców zaczyna martwić się kiedy ich maluch nie rozpoczyna samodzielnego chodu tuż po przekroczeniu dwunastego miesiąca życia. Wówczas zaczyna się „pomoc” ze strony nie tylko rodziców, ale szczególnie dziadków, którzy chcą za wszelką cenę pokazać jak wygląda świat na dwóch nogach i prowadzą dziecko za dwie rączki. Niestety nie jest to najlepszy pomysł. Podobnie jest ze „wspomaganiem” tego etapu za pomocą chodzików. Myślę, że świadomość rodziców jest coraz większa na ten temat, ale nadal zdarza się, że dziecko korzysta z tego typu „pomocy”. Pamiętajmy, że nasz maluch musi wykształcić zarówno mechanizmy równoważne jak i odruch obronny podczas upadku. To co my możemy zrobić jako rodzice, to przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo dziecka, które uczy się chodzić, nie ograniczać dziecku swobody (dotyczy to zarówno otoczenia jak i ubranek), dopingować i zachęcać podczas nauki chodzenia ale przede wszystkim być cierpliwym i nie porównywać dziecka z innymi dziećmi. Maluch ma czas do 18 miesiąca, aby zrobić pierwsze samodzielne kroki.

Podsumowaniem tego artykułu niech będą słowa Janusza Korczaka
“Pozwól dzieciom błądzić i radośnie dążyć do poprawy”.

Rozwój w pierwszym roku życia dziecka

rozwój w pierwszym roku życia

Koniec okresu noworodkowego to czas pojawienia się pierwszych umiejętności w zakresie percepcji: krótkotrwałej fiksacji wzroku na przedmiocie oraz twarzy opiekuna, oraz reakcji na dźwięki z otoczenia. Osiągnięcia te pozwolą w niedalekiej przyszłości na nowe umiejętności w zakresie motoryki- obracanie się w kierunku bodźców wzrokowych i słuchowych. To właśnie budowanie kontaktu wzrokowego jest najwcześniejszym przejawem rozwoju społecznego niemowlęcia, a kolejnym będzie pierwszy uśmiech (około 2 miesiąca życia). Bardzo ważne jest by eksponować bodźce słuchowe i wzrokowe naprzemiennie z obu stron dziecka, co pozwala na wychodzenie z asymetrii ułożeniowej typowej dla noworodków.

Pierwszym widocznym osiągnięciem w rozwoju motoryki jest podnoszenie główki w pozycji leżenia na brzuchu, które z upływem czasu zwiększa swój zakres. Aby rozwinęła się ta umiejętność niezbędna jest prawidłowa percepcja. Niezmiernie ważne jest aby układać dziecko na brzuszku od najwcześniejszych chwil, tak by mogło przyzwyczaić się do tej pozycji i zaakceptować ją.

Kolejnym równolegle postępującym krokiem w rozwoju jest koordynacja wzrokowo-ruchowa w zakresie wzorca oko-ręka, która zostaje zainicjowana dzięki ćwiczonej już wcześniej fiksacji wzrokowej. Już około 3 miesiąca życia niemowlę zaczyna sięgać widząc atrakcyjną zabawkę. Dzięki nauce sięgania, dziecko przygotowuje się do opanowania kolejnych etapów-chwytania i manipulowania.

Wraz z rozwojem koordynacji wzrokowo-ruchowej w zakresie wzorca oko-ręka rozwija się koordynacja oko-usta. Wszystko, co znajdzie się w polu widzenia dziecka, a więc własne rączki, zabawki, przedmioty, natychmiast znajdzie się w buzi.

Dziecko czteromiesięczne zaczyna dotykać dłońmi kolan, brzuszka i okolicy narządów płciowych. Niedługo po tym niemowlę uczy się obracać do boku, a następnie na brzuch. Bodźcem do obrotu jest znowu chęć poznania i posiadania przedmiotu leżącego obok dziecka.

W piątym miesiącu niemowlę podpiera się na przedramieniu, aby chwycić przedmiot ręką odciążoną. Szósty miesiąc to okres gdy dziecko podpiera się na otwartych dłoniach, przy lekko zgiętych stawach łokciowych i wysuniętych w przód kończynach górnych. U sześciomiesięcznego dziecka zauważyć możemy, że ruchy rotacyjne mają bardzo wyraźny charakter. 

Kolejnym wzorcem w rozwoju jest koordynacja ręka-noga-usta, gdzie niemowlę leżąc na plecach unosi kończyny dolne w górę, chwyta stopy i wkłada je do ust. Ważnym elementem w tym etapie życia jest obrót z pleców na brzuch, który jest już skoordynowanym ruchem.

Kolejnym krokiem milowym w rozwoju niemowlęcia jest czworakowanie, które poprzedzone jest pozycją czworaczą (na początku mało stabilną).

Osiągnięcie czworakowania i wzmocnienie mięśni tułowia jest stanem wyjściowym do samodzielnego siadania.

Istotnym osiągnięciem zamykającym 1. rok życia są niewątpliwie pierwsze kroki dziecka. Większość dzieci stawia pierwsze kroki w okolicach pierwszych urodzin, choć niektóre robią to już w 10., inne dopiero w 18. miesiącu życia. Najważniejsze by nie wymuszać na dziecku pozycji stojącej jeśli samo jej nie opanowało, oraz aby zrezygnować ze stosowania chodzików. Dla prawidłowego funkcjonowania psychomotorycznego organizm musi przejść poszczególne etapy rozwoju we właściwej kolejności wyznaczonej wewnętrznym zegarem, zgodnie z którym pojawia się gotowość fizyczna i psychiczna do podjęcia nowego wyzwania.